Filipka to niewysoki, bo liczący 771 metrów, szczyt w Beskidzie Śląskim, niedaleko naszego Stożka. Wybraliśmy się tam rowerem pod koniec września, atakując wierzchołek (i okolice) z Czech.
Zaczynamy w wiosce Písek tradycyjnie, czyli od wizyty w miejscowej gospodzie. Typowa czeska mordownia raczy nas piwem i klimatami, których już próżno szukać po polskiej stronie. Zdarzają się, ale coraz rzadziej.
Po pokrzepieniu serc i gardeł wsiadamy na nasze rowery. Filipka to jeden z celów na dzisiaj i to wcale nie najbliższy. Tym najbliższym jest Bahenec. Z Bukovca, miejscowości wcześniejszej, prowadzi tam czerwony szlak. Z naszego Piska trasa rowerowa numer 6086, która dołącza do czerwonych znaków w miejscu, gdzie docierają one do asfaltu.
Czeski Beskid Śląski i Śląsko-Morawski lubię właśnie za to: sporo dobrej jakości dróg i rowerowych ścieżek, którymi bez większych przeszkód można pomykać po tutejszych górkach. Z punktu widzenia turysty pieszego nie jest to najszczęśliwsze rozwiązanie. Rowerowe spojrzenie na sprawę zmienia jednak perspektywę, dlatego częściej ostatnio jesteśmy tu z naszymi jednośladami.
W chacie (a właściwie hotelu) Bahenec planujemy postój. Nic z tego jednak. Odbijamy się od zamkniętej bramy, bo w dniu dzisiejszym obiekt jest nieczynny. Zza plota smętnie spoglądają Fiona ze Shrekiem, a my raczymy się drugim śniadaniem na poboczu.
Chata Bahenec
Od teraz, aż do szczytu Filipka, będziemy poruszać się czerwonym szlakiem/trasą rowerową nr 6086, które na przeważającym odcinku się pokrywają. Mijamy domy przysiółka Bahenec i wyjeżdżamy na rozległe łąki ponad domami. Z miłą niespodzianką na horyzoncie – Tatrami wyłaniającymi się spoza Ochodzitej.
Ochodzita i Tatry, czyli jak się ucieszyć po podjeździe
Widoczność jest dziś niezła, więc trudno mi oderwać wzrok od bielejących na horyzoncie szczytów. Panoramy stąd są bardzo rozległe i dobrze widać też, między innymi, Małą Fatrę.
Mała Fatra
Potem jest różnorodnie – trochę lasem, trochę widokowymi polankami i przesiekami z szumiącymi wyschniętymi trawami przed samym szczytem Filipki.
Jakoś te krajobrazy przywodzą mi na myśl okolice Skrzycznego i są takie typowo „beskidośląskie”.
Podjazd na Filipkę
Ostatnią kopką, którą zdobywamy, jest Filipka. Na szczycie znajduje się drewniana wiata i kamień – trójstyk granic wsi (Hradek, Nydek i Navsi). Stąd krótki zjazd wyprowadza nas na polany z widokami na pasmo Czantorii i Stożka. Na łące stoi stary nagrobek, a nieopodal w gąszczu roślinności ukrywa się stara drewniana chata.
Filipka. Szczyt
Stary nagrobek na łąkach Filipki. I autoportret
Tradycyjna drzewionka
Blisko też stąd do chaty Filipka. Wokół pełno – ludzie korzystają z pięknych jesiennych dni, więc i my, gdy w końcu udaje się znaleźć jakąś wolną ławkę, wystawiamy twarze do słońca.
Chata Filipka
Spod schroniska są widoki na Soszów, Cieślar i Stożek
To lubię – taki górski chillout, gdy w powietrzu czuć już zapowiedź zimy, ale słońce jeszcze się nie poddaje. Gdy można się jeszcze grzać w jego promieniach, wiedząc, że już wkrótce wszystko pokryje biel. Chłodniejsze powietrze nie ma do nas teraz dostępu, ale przy zjazdach cienistym lasem i po zmierzchu będziemy wiedzieć, że sezon na rowerowanie (przynajmniej dla nas) już się kończy.
Czantoria
Z oferty gastronomicznej chaty Filipka nie korzystamy (poza złocistym trunkiem). I to był błąd. Gdy zjeżdżamy w końcu w dół i trafiamy, przez Nýdek, Bystřice i Hrádek, do Jabłonkowa (Jablunkov), trudno znaleźć nam jakiś rozsądny lokal. Kolejne piwiarnie oferują tylko fastfoodowe żarcie, więc lądujemy w końcu w restauracji hotelu w rynku. Najwyższy to czas, by ogrzać się trochę i rozleniwić nad kuflem i czeskim jadłem po chłodach wieczora.
Kościół św. Mikołaja w Nýdku
Jablunkov, czyli szukamy jedzenia
Jablunkov
Potem jeszcze krótki dystans w szarzejącym już dniu i kończymy naszą trasę na parkingu w Pisku, skąd słonecznym rankiem wyruszyliśmy na jesienny rowerowy rejs.
Lubię te okolice. Chata Filipka też bardzo klimatyczna, coś tam nawet chyba jadłem. A w Jabłonkowie miałem ten sam problem i także wylądowałem w tej restauracji 🙂
Też mi się podobało. Chata Filipka bardzo fajna, a okolice miłe widokowo, więc pewnie się jeszcze kiedyś wybiorę.
Piękne okolice i pogoda żyleta, czyli wycieczka pierwsza klasa!
Sama byłam zdziwiona, że takie widoki są po drodze!