Jebel Toubkal

Jebel Toubkal – na dachu Maroka

map - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Czwórka z przodu

Jebel Toubkal (4167 m n.p.m.)

Maroko

 

Zobacz trasę na pełnym ekranie

 

 

Dzień 2 – 19 V 2015 
Refuge du Toubkal – Jebel Toubkal – Refuge du Toubkal – Imlil

 

Opis pierwszego dnia – po kliknięciu w obrazek.

jebel d1 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Noc w schronisku pod Jebel Toubkal okazuje się beznadziejna. Wbrew opiniom z Internetu, każącym nastawiać się na chłód (bądź co bądź jesteśmy już na wysokości 3200 m n.p.m), w wieloosobowej sali jest koszmarnie ciepło i duszno. Na domiar złego dostajemy łóżka od razu koło drzwi i kręcący się po pokoju turyści nie ułatwiają zasypiania. To ktoś wchodzi, to wychodzi, a my wiercimy się niespokojnie wiedząc, że każda wyrwana snowi minuta działa na naszą niekorzyść. W końcu zasypiamy, ale nie jest to dobry sen. Co jakiś czas budzę się i w pewnym momencie marzę już tylko o tym, by był ranek.

 

Z płytkiego snu wyrywają nas o świcie pierwsi wstający. Za oknem ciemność, trudno nawet określić, jaka jest pogoda. Jakoś nie potrafimy zwlec się z łóżek, więc marudzimy jeszcze trochę, a przy okazji oceniamy nasze siły. Nie jest najgorzej, choć połowa naszego duetu cierpi na bóle głowy. Postanawiamy jednak ruszyć. Bez śniadania, co może nie jest rozsądne. Jakoś nie mamy jednak ochoty na to, by coś przełknąć.

003 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Wychodzimy przed schronisko, w ciemny jeszcze poranek. Powyżej, na grani, widzimy czarne sylwetki atakujących szczyt przed nami. Ruszamy i my.

004 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Wariant wejścia na Jebel Toubkal od północy, a zejścia przez południowe Ikhibi, czyli najbardziej popularnym szlakiem, niestety odpada. Po kiepsko przespanej nocy sił nam nie przybyło. Ponadto, jak nam powiedziano, warunki na innych szlakach, poza najbardziej typowym dojściem na wierzchołek, są jeszcze dość zimowe, a my nie mamy odpowiedniego sprzętu (raki i kijki nie przejdą w bagażu podręcznym Ryanaira ;)). Nie nastawialiśmy się jednak na gruntowne poznawanie tych gór, więc wejście i zejście tym samym szlakiem jakoś specjalnie nas nie martwi. Grunt, żeby w ogóle zdobyć wierzchołek.

002 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Przejście przez strumień koło wodospadu, nad schroniskiem, okazuje się bardzo łatwe – nie musimy schodzić do wody i szukać kamienia na środku koryta. Wszystko przysypane jest jeszcze śniegiem, po którym przechodzimy jak po szerokim moście. Potem rozpoczyna się wspinaczka – częściowo po śniegu, częściowo po piargach. Idziemy powoli, bo na więcej nie pozwala zmęczenie spowodowane wysokością. Wybraliśmy sobie jednak odpowiedni moment na wyjście. Po chwili pierwsze promienie słońca oświetlają wierzchołki gór.

008 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

010 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka
011 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka
007 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Piękne poranne światło towarzyszy nam jeszcze przez jakiś czas.

014 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

013 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

015 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Powoli świt ustępuje dniowi, a góry wyłażą z nocnego cienia. Mija nas grupka turystów z psem, tłumów jednak nie ma. Większość już wyruszyła przed nami wiedząc, że szczyt najlepiej atakować przed południem. Potem pogoda może nie być już tak stabilna.

018 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

021 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Idziemy teraz żlebem korzystając z wydeptanych w śniegu schodków. Śnieg jest jeszcze dość ubity i zmrożony po nocy, dlatego przygotowane przez poprzedników stopnie zdecydowanie ułatwiają wspinaczkę do góry.

022 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

023 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Im wyżej, tym śniegu mniej. Pół biedy, jeśli zdarzają się większe kamienie. Gorsza sprawa jest z osypującymi się piargami. Można się po nich ślizgać jak po lodzie.

026 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

W końcu wychodzimy na małe wypłaszczenie, a przed nami rozpościera się wielki piargowy kocioł przed przełęczą Tizi-n-Toubkal.

024 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Im wyżej, tym bardziej sił ubywa. Trasa na szczyt nie jest długa, trzeba jednak pokonać blisko 1000 metrów przewyższenia. Wleczemy się więc noga za nogą przysiadając co chwila na kamieniach. Straszne z nas słabeusze… Opracowuję nawet swoją metodę 50 kroków, by jakoś przeć do przodu. Po każdym odpoczynku zaczynam liczyć kroki. Pierwsze dziesięć mija bez problemu. Po czterdziestu zaczynają się problemy, więc już wypatruję, gdzie by tu można odpocząć, gdy cudem dobiję do pięćdziesiątki.
W końcu wdrapujemy się na przełęcz, by skręcić w lewo, wprost na Jebel Toubkal. Im wyżej, tym widoki ładniejsze. Szczególnie ładne się nam wydają, gdy podziwiamy je z pozycji siedzącej ;). W dole, po lewej, pozostawiliśmy przełęcz, a na wprost wije się ścieżka prowadząca na Zachodni Toubkal.

028 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Stąd ma już być blisko, nadal jednak nie widzimy charakterystycznego oznacznika na szczycie wskazującego, że cel jest już w zasięgu ręki (a przynajmniej wzroku). Nie, nie poddajemy się jednak.

030 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Gdy za kolejnym zakrętem widzę wreszcie metalową konstrukcję gdzieś w oddali, za przepaścią, po prawej, ogarnia mnie zniechęcenie. Jak to jeszcze daleko!

031 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Pozory jednak, na szczęście, mylą. Po krótkiej chwili wychodzę na wypłaszczenie, a przede mną rysuje się trójkątny oznacznik szczytu. To przecież już tylko kilka kroków ode mnie! Raz, dwa, trzy, pięć – i już 4167 metrów leży u moich stóp!

039 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

034 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Uff, udało się! Nie było łatwo, trasa zajęła nam sporo czasu, stanęliśmy jednak na szczycie!

037 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Tu pozwalamy sobie na dłuższy odpoczynek i podziwianie rozległych panoram. Widoczność nie jest rewelacyjna, dalsze plany spowija mgiełka, widać jednak dostatecznie dużo, by czuć się ukontentowanym. Na szczycie nie ma też tłumów, możemy więc w spokoju odpoczywać i sycić oczy Atlasem Wysokim.

044 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

101 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

035 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Od zachodu zaczynają nadpływać gęste chmury osadzające się na brzuchach wierzchołków. Ze zsiadłego chmurzastego mleka wyłaniają się tylko czubki.

032 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

048 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

046 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Ponad dobę temu opuściliśmy Marrakesz, pokonując przez ten krótki czas różnicę wzniesień wynoszącą 3700 metrów. Szczyt udało zdobyć się w dwa dni, dziś też chcemy zejść do Imlilu i wrócić do Marrakeszu, choć większość radzi, by rozbić tę trasę na 3-4 dni z dodatkowym noclegiem w Imlilu w pierwszym dniu, dojściem do schroniska w drugim, atakiem na szczyt w kolejnym i zejściem do Imlilu w czwartym dniu. Obiektywnie rzecz biorąc ma to sens, bo człowiek stopniowo oswaja się z wysokością. Gdybyśmy wychodzili ze schroniska jutro, pewnie o wiele lepiej byśmy się czuli. Teraz będziemy jednak już tylko schodzić, liczymy więc na przypływ sił wraz ze spadkiem wysokości.

047 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

051 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

103 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

050 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Początkowo nie jest lepiej. Mam taką samą ochotę na częste odpoczynki, jak przy podchodzeniu. Tempo, siłą rzeczy, mamy jednak lepsze i stopniowo wytracamy wysokość.

102 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

053 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

058 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

W dolinie przed nami coraz więcej mgieł. Od północy nadchodzą chmury urozmaicając nam znaną już trasę w dół. Przechodzimy dość sprawnie przez wyjątkowo strome piarżysko za przełęczą Tizi-n-Toubkal, odpoczywamy chwilę przy wielkich głazach nieco niżej, aż w końcu w dole widzimy już budynki schronisk.

060 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Na końcu czeka nas jednak zdecydowanie najgorsze, strome zejście wśród osypujących się kamieni. Udaje się je pokonać bez żadnego upadku i już po chwili przekraczamy strumień przy wodospadzie.

063 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

066 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Siadamy przed Refuge du Toubkal, by wzmocnić się nieco przed schodzeniem w dół.

067 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Niestety, o tej porze można zamówić tylko omlety, rezygnujemy więc ze schroniskowego jedzenia, posilając się pozostałym nam z wczorajszej kolacji kurczakiem. Kupujemy tylko herbatę miętową, która świetnie gasi pragnienie i naprawdę wzmacnia (przetestowane pierwszego dnia w Marrakeszu).

085 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Nieco obawiam się, jak to będzie z zejściem, gdy trzeba będzie znów założyć plecak (na szczyt wchodziliśmy na lekko) i schodzić wiele kilometrów w dół. Moje obawy okazują się, na szczęście, nieuzasadnione. Jakoś przybywa nam sił i droga na dół przebiega bez problemów.
Najpierw pozostawiamy za sobą oba schroniska. To pierwsze, większe, to Les Mouflons. Z tyłu przyczaił się Refuge du Toubkal.

068 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

071 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

086 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Potem wchodzimy w mgłę.

070 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Dobrze, że mogliśmy docenić piękno tej trasy podczas wczorajszego podejścia. Dziś ta mgła nam nie przeszkadza, pozwala za to zwrócić uwagę na inne, przeoczone wcześniej szczegóły. Na przykład na zielone kłujące rośliny, które wyjątkowo mi się podobają.

072 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Stopniowo nabieramy tempa i zostawiamy za sobą kolejne kilometry.

074 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Mijamy wioskę marabuta, gdzie ponownie wypijamy szklankę orzeźwiającego soku.

073 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

075 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Potem ciągle w dół, aż do rozległej doliny z rzeką, którą tym razem przekraczamy jeszcze większą ilość razy, by przejść na przeciwległy brzeg i spojrzeć na Aremd z innej perspektywy.

076 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Stąd szutrówką i zakosami w dół schodzimy w okolice kazby w Imlilu, żegnając ukryte w chmurach wierzchołki. Gdzieś tam został też Jebel Toubkal…

077 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

079 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

078 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Już dawno zdaliśmy sobie sprawę, że z powodu późnej pory nie znajdziemy żadnego transportu do Marrakeszu. Po dojściu do wioski zaczynamy więc poszukiwania noclegu. Idzie nam dość sprawnie i już po chwili rozkładamy się w schronisku Imlil. Od dopiero miesiąca prowadzi je młody, sympatyczny chłopak, który przygotowuje nam najlepszą harirę i najlepszego tadżina, jakie jedliśmy podczas całego wyjazdu do Maroka. Wybór tego miejsca okazał się strzałem w dziesiątkę! Gdyby nie to jedzenie, nie wiedzielibyśmy, że tadżin może tak dobrze smakować, gdyż ten ze zwykłych restauracji był bardzo przeciętny. Po raz kolejny sprawdza się zasada, że nie ma to jak domowe jedzenie.
Nasz sukces po zdobyciu Jebel Toubkal wieńczymy więc sutą kolacją. A co, należy nam się! Nie jesteśmy w stanie nawet dojeść olbrzymiej wazy hariry – zupy z ciecierzycy. Za to wcinamy całego tadżina z kofte i jajkiem! A na deser dostajemy owoce i marokańską whisky – herbatę z dodatkiem zielonej mięty.

083 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

084 - Jebel Toubkal - na dachu Maroka

Noc przesypiamy spokojnie w skromnym, lecz czystym i przewietrzonym pokoiku, by rano znaleźć grand taxi do Marrakeszu i po kolejnym dniu w tym mieście ruszyć dalej. Kierunek – Sahara!