Przehybę

Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek – II bazowa edycja

Po zeszłorocznej wędrówce od bazy do bazy w Beskidzie Żywieckim i na Orawie nieśmiało snułam plany powtórkowe na tegoroczne wakacje. W głowie wizualizował mi się już plan spokojnej wycieczki z przełęczy Snozka do bazy na Lubaniu i dalej, w Gorce i Beskid Wyspowy. Już dużo wcześniej rozesłałam wici dotyczące tego wyjazdu, ale z powodu poplątanego życiowo roku i zamieszkania na Podlasiu plany zawiesiłam, czekając na rozwój sytuacji.

I pojawił się – ślub! Pod koniec lipca, u mnie, na południu. Idealny moment, by po weselnych wygibasach u kuzyna nie wracać do Siemiatycz, a ruszyć w góry. Wystarczyło tylko zwolnić się z pracy…

I trochę zmienić koncepcję. Bo przypomniało mi się, że w pobliżu jest jeszcze baza pod Wysoką. A jak już tam iść, to może trochę naokoło? I przy okazji załapać się na wędrówkę po kilku pasmach, skoro tak rzadko w naszych górach w tym roku bywam (całe dwa razy, jeśli za „górskie” wyjście liczyć spacer do kamieniołomu w Kozach). W tym momencie wizja spokojnej wędrówki (przynajmniej jeśli chodzi o początek) oddaliła się krokiem statecznym i zniknęła gdzieś za kolejnym wzniesieniem. A ja, z formą zawaloną nie tylko przez brak górskiej aktywności, zarzuciłam klamoty na plecy z myślą: „Co będzie, to będzie”.

Na szlak znowu, wzorem tamtego roku, ruszam sama, bo nikt z mej paczki nie może do mnie dołączyć. Czas na plecakową wyrypę też nie jest najlepszy; choć długoterminowe prognozy mówiły o pełnym słońcu, pogoda na koniec robi niezłego psikusa i funduje nam kolejny niż genueński. Całą noc przed wyjazdem pada i zastanawiam się, czy mój pociąg przyjedzie planowo, czy też lokalne podtopienia (o których mowa jest już od wieczora) pokrzyżują mi szyki.

Na szczęście z transportem tym razem nie ma problemów. Pociąg do Krakowa odjeżdża planowo, choć przez całą drogę deszcz nie odpuszcza. Średnio to się zapowiada…

W mieście Smoka Wawelskiego łapię busa do Szczawnicy. I tu pojawia się pierwsza nadzieja. Gdzieś w okolicach Mszany przestaje padać. Nie na długo jednak. W Krościenku znów niebo się zanosi i zaczyna lać, a ja rozważam, jaki szlak wybrać.

01 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

No to start! Bazowa edycja 2025

Bo dziś planuję przejść się po Beskidzie Sądeckim i odświeżyć wspomnienia z Przehyby i z prowadzącego tam zielonego szlaku. No ale może lepiej wybrać szybszy, niebieski? Jeszcze maszerując przez Szczawnicę, nie wiem, gdzie skieruję swoje kroki. Przejaśnia się, więc może zielony?

02 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Jarmuta

Zielony. Idę przez Gabańkę, bo jest na nim szansa na widoki. Ale dzisiejszy dzień to także „skoki” w bok na bezszlakowe szczyciki. Od Gabańki właśnie chcę zacząć.

04 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Magnolie? Pod koniec lipca?

Na razie snuję się powoli uliczkami Szczawnicy. Minęła już dwunasta, a swoje muszę przejść, by wreszcie zacząć wspinaczkę i wydostać się poza osiedla domów. I nawet zaczyna się przejaśniać, a okolicę od czasu do czasu muśnie jakiś zagubiony promyk słońca. Nie na tyle, by rozświetlić szarobury świat, ale na tyle, by widoki cieszyły.

03 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Przez Szczawnicę

06 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

08 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Jest nawet nieco słońca!

Wgapiam się w okolice, po których mam nadzieję powędrować jutro. Na razie wiernie trzymam się zielonego szlaku, ale w końcu, przy kolejnym skupisku chałup osiedla Gabańka, porzucam go, by dojść na szczyt.

07 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

09 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Za ostatnim domem droga powinna dość znacznie skręcić (tak pokazują internetowe mapy), ale tak się nie dzieje. Prowadzi sobie tylko lekko po łuku, więc idę, zastanawiając się, czy będzie zmierzać w moim kierunku, czy odbije gdzieś w dół. Na szczęście po kilku minutach dostrzegam prześwity w lesie i wychodzę na uroczą polanę z jednym domem. Ci to mają świetne widoki!

13 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

12 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Teraz skręt na północ, by wyjść na ścieżki zgodne ze znanymi czeskimi mapami. Potem odbicie na szczyt, trochę przedzierania się przez powalone iglaki – i jest Gabańka! Wierzchołek nie jest w żaden sposób oznaczony ani imponujący, ale jest!

Po chwili wracam grzecznie na zielony szlak, włażę na Kuni Wierch i w końcu na Łysiny. Przy tym ostatnim szczycie mam chwilę zwątpienia. Stromo jest jak diabli, muszę podpierać się kijkami, by iść w górę, zrobiło się mokro i ślisko, więc gdzieś w jednej trzeciej decyduję, że czas na odwrót. Prawie nikogo nie ma na szlaku, zaczyna padać i jeśli skręcę kostkę albo stanie się „bógwico”, to może być „wesoło”…

15 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Tam też mam nadzieję dotrzeć…

Schodzę parę kroków w dół i… znów zawracam. A co tam, wyjść – wyjdę. Martwić się będę przy zejściu…

Wspinam się jeszcze trochę, a na wierzchołku witają mnie klimatyczne skałki i tabliczka szczytowa. Z informacją, że oto właśnie zdobyłam, nie wiedząc nawet o tym, szczyt do Korony Beskidu Sądeckiego. Późniejsze tabliczki-strzałki z literkami KBS będzie mi zatem łatwo rozszyfrować. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z istnienia takiej Korony. Ale teraz jest ich tyle, że w sumie wszędzie się można ich spodziewać…

16 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Łysiny

21 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Widoki ze szlaku nie są porywające…

Schodzę tak, by nie polecieć na łeb na szyję. I wychodzę w innym miejscu, ale przynajmniej cała i zdrowa. Wracam po plecak, mijam starsze małżeństwo, z którym widziałam się już dziś, gdy schodzili do Szczawnicy. Jakoś pomylił im się szlak i wylądowali znowu na drodze na Przehybę. Przy okazji pytają, czy to mój plecak leżał przy ścieżce, bo niepokoili się, co jest grane.

22 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

W drodze na Przehybę

20 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Opady były krótkie, ale pogoda zdecydowanie się pogorszyła. Niebo jest lekko burzowe, ale już od Przehyby ciężkie jak ołów. Zanim wejdę do schroniska, wchodzę na Małą Przehybę. Byłam już na Przehybie parę razy, ale tak naprawdę… nigdy nie byłam. Bo do tej pory odwiedzałam okolice schroniska, za to dziś – zdobędę aż trzy „przehybiane” szczyty. Na początku ten najniższy, z przekaźnikiem.

23 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Kotlina Sądecka pod szarą czapką, czyli widok z Małej Przehyby

Nowa moda doszła już tutaj, więc w drodze na szczyt mijam ławkę – giganta. Druga wieńczy koniec polany, na której stoi schronisko. Są tak wysokie, że nijak nie mogłabym na nie wejść. Nie, żebym próbowała…

25 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

26 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Wchodzę na chwilę do schroniska. Wiem, że czas mnie goni i nie zdążę nawet wypić herbaty. Jem szybką kanapkę i w tym momencie mam tylko jedno marzenie – by zostać w tym ciepłym wnętrzu, poczuć klimat schroniska w tygodniu, gdy nie ma wielu ludzi, gdy za oknem wielka szarość zawłaszcza coraz większe połacie świata, a chłód nie wślizguje się do środka…

27 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

28 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

29 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Nic z tego. Sporo jeszcze kilometrów przede mną, więc zarzucam klamoty na plecy, robię parę zdjęć, czytam dla rozrywki cytaty z drewnianych tabliczek i ruszam – na Przehybę. Tę średnią, znajdującą się niedaleko czerwonego szlaku, nieco powyżej kapliczki, wykorzystywaną jako lądowisko helikopterów.

24 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

30 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

W pobliżu schroniska mijałam nieliczne grupki. Od teraz nie spotkam na szlaku już nikogo. Choć nie do końca – będzie jeden rogaś.

31 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

34 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

32 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

35 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Pogoda zdecydowanie się psuje, gdy opuszczam Przehybę

33 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Na przełęczy pod Złomistym Wierchem odbijam w ścieżkę na Wielką Przehybę (1191 m). Po zdobyciu szczytu wracam, by od tego momentu zacząć zejście do Jaworek. Długą i niezbyt interesującą stokówką, która przebiega obok rezerwatu Nad Kotelniczym Potokiem i przez szczyt Świniarek.

36 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Wyjście na Wielką Przehybę – ścieżka jest wyraźna

37 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Rogaś. Długo mnie nie słyszał

Zawsze kusiły mnie tereny po drugiej stronie Jaworek, z Czarną Wodą na czele. Początkowo miałam przejść się przez tę część wsi, by zobaczyć, czy zachowało się tam jeszcze coś z tradycyjnego budownictwa. Bardziej kusząca wydała mi się jednak ścieżka prowadząca na zachód od wioski.

38 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Późno i szaro, ale okolica ma potencjał widokowy

39 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Choć jest szaro, buro, późno i paskudnie, gdy wychodzę na rozległą polanę, wiem już, że to był strzał w dziesiątkę. Widoki, nawet przy tych warunkach, są piękne – z jednej strony na Pieniny, z drugiej na Jaworki, Czarną Wodę w dole i Białą Wodę na wschodzie.

42 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

43 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Trzeba tu będzie kiedyś wrócić dla tych panoram i nietypowego, bo z góry, spojrzenia na Wąwóz Homole.

44 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

45 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

47 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

48 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

49 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Jaworki toną w szarzyźnie, słońce już zaszło, gdy ruszam do Wąwozu Homole. Dziś nie ma tu czasu na dłuższe przystanki, bo zaraz zrobi się noc. Trzeba jeszcze pokonać trochę schodów, wyjść poza wąwóz i minąć tabliczkę, która zwiastuje tylko 15 minut do bazy. Docieram do niej koło 21, jeszcze bez latarki.

50 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

W Wąwozie Homole

Baza pod Wysoką tętni życiem. Tak zresztą będzie na wszystkich, które w tym sezonie odwiedzę. W tamtym roku na dwóch bazach byłam sama, w tym wszędzie spotkam ludzi – czyżby bazy w „środkowych” górach były bardziej popularne od tych w Beskidzie Żywieckim i na Orawie?

51 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Dość szybko udaje mi się zlokalizować bazowego, który oprowadza mnie po włościach, pokazuje namiot (mam dla siebie taki z dwiema sypialniami do wyboru) i informuje o zwyczajach na bazie. Pozostaje wieczorny standard – mycie, kolacja, kubek ciepłej herbaty i… spanie. Dołączam na chwilę do wspólnego ogniska, ale chyba zorganizowała je sobie jakaś grupa, więc nie chcę się narzucać. Zresztą wizja zanurzenia się w śpiworze jest tak kusząca, że długo się jej nie opieram. Jutro czeka mnie przecież wczesna pobudka, bo przede mną najdłuższa trasa w trakcie tego wyjazdu.

41 - Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek - II bazowa edycja

Dzisiejszy dzień na mapie – bez wyjścia na bezszlakowe szczyty (w okolicach osiedla Gabańka trasa przebiegała inaczej, ale na mapie nie ma wszystkich ścieżek; ścieżka prowadzi nieco inaczej także w pobliżu rezerwatu Nad Kotelniczym Potokiem):

 

7 thoughts on “Ze Szczawnicy na Przehybę i do Jaworek – II bazowa edycja

  1. Kapitalna impreza! Bazy namiotowe uwielbiam, to wg mnie jest ostatni bastion turystyki plecakowej. Widoki na groźne Pieniny czad!

    1. Atmosfera na bazach jest rewelacyjna, więc mam taki nieśmiały plan, by je po kolei odwiedzać. Już zaczęłam nawet powoli kombinować, co by tu zrobić w przyszłym roku 🙂

      1. Wiola, o ile to nie będzie problem, daj znać co wymyśliłaś. Chętnie wychylę z Tobą garnucha zielonej herbaty na jakiejś bazie!

        1. W przyszłym roku będzie plan na bazy na wschodzie. Przynajmniej na ich część. Ale pewnie w oparciu o chatki też, bo te bazy są rozsiane bardziej niż do tej pory. Albo zacznę od Muszyny i tamtejszej bazy, albo w Jaworkach i może stamtąd chatkowo-noclegowo pójdę w stronę Złockiego. Będę jeszcze myśleć 🙂 I dam znać, jak coś się urodzi, ale to późną wiosną-wczesnym latem dopiero.

  2. Piękna ta wycieczka? Wyprawa? Nie za duże słowa? Dla mnie jednak wyprawa. Tym bardziej Ci zazdroszczę, że w tym roku na lipiec miałem plan jedną z baz odwiedzić po raz pierwszy (no byłem w tej na Lubaniu ale to przed sezonem i ona była zamknięta oficjalnie), ale życie lubi czasem dać po pysku 😉 i weekend zaraz po niespodziewanych wcześniej Włochach (dowiedziałem się 10 czerwca, że tam polecę) mimo trzech dni wolnego postanowiłem spędzić z rodziną, do tego w sobotę mnie coś rozłożyło i cały dzień przespałem a na kolejny długi weekend miałem inne plany – malowanie córce pokoju. I lipiec zrobił się nie górski, a w tym roku miałem wyjątkowo dużo tych wolnych. No cóż tak bywa.

    1. A dlaczego wyjątkowo w tym roku? Miałeś plany, które nie wyszły? Jakoś mi się kojarzysz z aktywnością wszelaką w tym sezonie, więc chyba nie jest tak źle?

      1. Ale miało być bardziej górsko, a tej nieco brakuje – owszem zamiast niej jest więcej latania po Europie.
        Miałem plany, ale wyjazd, potem choroba, oraz inne sprawy pochłonęły wolne i o planach nawet nie miałem chwili myśleć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *