Pasmo Pewelskie (inaczej Czeretniki lub Pasmo Pewelsko-Ślemieńskie) to grupa niewysokich wzniesień o problematycznej przynależności położonych na południowy wschód od Kotliny Żywieckiej. Jedni traktują je jako zachodnią część Beskidu Makowskiego, inni widzą je chętniej w Beskidzie Żywieckim czy Małym. Najwyższy szczyt pasma nie przekracza ośmiuset metrów, stąd te „karzełkowate” góry nie są często odwiedzane przez turystów. Pomijanie ich jest jednak błędem, gdyż z grzbietu rozciągają się świetne widoki na okoliczne „olbrzymy”.
Na wczesną wiosnę takie niewybitne pagóry wydają się dobrym rozwiązaniem, bo jest szansa na to, że coś już tu kwitnie i się zieleni. Końcem kwietnia parkujemy więc w pobliżu stacji kolejowej w Jeleśni i ruszamy w Pasmo Pewelskie.
Aż do Gachowizny poruszać się będziemy żółtym szlakiem, który na początkowym odcinku biegnie asfaltem. Za mostem na Koszarawie skręcamy na boczną drogę i wkraczamy w świat wiosny. Wąska droga biegnąca do przysiółków wita nas odpowiednio, gdyż wchodzimy na nią jak w korytarz okolony kwitnącymi na biało trześniami. W dole połyskuje rzeka, a na horyzoncie wyrasta pierwszy olbrzym – Pilsko.
Po krótkim podejściu lasem wkrótce docieramy do przysiółków Janikówka i Pradziady. Tym razem rozpościerają się przed nami także widoki na Beskid Śląski. Na horyzoncie rysuje się najwyższy jego szczyt – Skrzyczne.
W pobliżu agroturystyki na Pradziadach szlak skręca w wiosennie bukowy las i zaczyna się konkretniejsze podejście. Wspinaczka nie jest na szczęście jakaś długa, więc już wkrótce raczymy się kawą na polanie pod Janikową Grapą.
Pilsko
Romanka
Na południowym zachodzie do Pilska dołącza równie masywna Romanka. Na wprost, zza pobliskiego grzbietu, wystaje kawałeczek olbrzyma olbrzymów – Babiej Góry. Zewsząd otacza nas kwitnąca na biało tarnina, zatem wybór Czeretników na ten nieco smętnawy pogodowo dzień okazał się słuszny.
Babia Góra nieśmiało wyłania się przed nami
Z polany trzeba jeszcze trochę podejść w górę, by padła nam pod stopami Janikowa Grapa (737 m n.p.m.). Potem lasem docieramy do przysiółka Madeje. Ten piękny widokowo fragment warto będzie kiedyś powtórzyć, bo akurat wtedy słońce robi nam psikusa i znika. A jest co oglądać z rozległych polan!
W takiej to aurze (choć nawet widok na Beskid Mały się trafił!) mijamy Garlejów Groń, trawersujemy Zwaliska i wychodzimy na kolejne polanki. Choć słońce sprzyja nam przede wszystkim wtedy, gdy przechodzimy lasem, na odkrytych przestrzeniach też czasem zaświeci.
W końcu zdobywamy najwyższy szczyt Pasma Pewelskiego – Baków (766 m n.p.m.). A mijając kolejny przysiółek, powoli zbliżamy się do Gachowizny. To przed nią przerzucamy się na szlak niebieski, który zaprowadzi nas do Huciska.
Nie od razu jednak. Za Gachowizną znów wychodzimy na otwarty teren kuszący rozległymi widokami. Jeszcze widać Babią znad Pasma Jałowieckiego. Bliżej rozciąga się Pasmo Laskowskie a na wschód całe morze szczytów. Miłe zakończenie tej części wędrówki.
Przed Przełęczą Hucisko i stacją PKP odbijamy jeszcze na moment na zielony szlak, by na skrzyżowaniu zobaczyć stary wapiennik. Ruina stoi na terenie prywatnym, ale „zza płota” widok jest przyzwoity.
Teraz czeka nas już tylko powrót. Po początkowym fragmencie lasem (za torami skręcamy w leśną drogę) dochodzimy do asfaltu w Pewli Wielkiej. Kilka kilometrów drogi urozmaicają tylko widoki na Pasmo Pewelskie pobielone kwitnącymi dzikimi wiśniami. Jest jeszcze ciekawy stary domek i trochę prywaty – most na Pawlicy, nad którym męska część naszej załogi kiedyś chwilę pracowała.
Widząc już stację w Jeleśni, porzucamy asfalt bez żalu i na przełaj, przez łąki, dochodzimy do torów.
Mimo średniej pogody wycieczka była udana. Warto będzie wrócić w Pasmo Pewelskie jesienią, ale tym razem (bo świetnie się do tego nadaje) rowerem.