Góry Strażowskie, czyli tradycyjnie
W tym roku, wzorem kilku poprzednich lat, chcieliśmy majówkę spędzić w górach Słowacji. Tym razem z pięciu wolnych dni na górołażenie mogliśmy poświęcić tylko trzy. A że majówka majówce nierówna i ta, w odróżnieniu od pięknej poprzedniej, zapowiadała się deszczowo, nawet te trzy dni stanęły pod znakiem zapytania. Na zapas nie było co się jednak martwić i z nastawieniem, że w razie czego wrócimy wcześniej, skierowaliśmy się pierwszego maja w stronę Zwardonia.
Od początku zastanawiałam się, czy ruszymy na kilkudniówkę plecakową, czy też skupimy się na jednodniowych pętelkach z bazą w kangurze. Ostatecznie stanęło na drugiej opcji, tym bardziej, że od tego roku nasz samochód wzbogacił się o drewniane konstrukcje półkowo-leżankowe i spanie w nim zrobiło się bardziej komfortowe.
Tym razem wybór pasma na majówkowanie był jasny: w zeszłym roku, w czasie powrotu z Trybecza i Hrońskiego Inowca, zabrakło nam czasu na Strážov, więc w tym zamierzaliśmy naprawić te zaległości. W Górach Strażowskich byliśmy już dwukrotnie, ale tylko w ich najbardziej popularnej części, czyli w Sulovskich Skałach. Teraz przyszedł czas na konkrety.
Rohatá skala
Dwa pierwsze dni maja zapowiadają się przyzwoicie, na piątek niestety prognozy zwiastują deszcz. Co więc wybrać na pierwszy dzień, skoro z trzech zaplanowanych pętelek kuszą wszystkie i żal będzie odpuścić choćby jedną, jeśli deszczowy piątek wymiecie nas do domu? Ostatecznie, już w samochodzie, podejmujemy decyzję: dziś będzie łąkowo.
Za Považską Bystricą skręcamy na Mojtín i parkujemy parę kilometrów przed wsią, przy zamkniętej dla ruchu samochodowego drodze do zrywki drewna pod Rohatą skalą. To nią dojdziemy do szlaku żółtego na nasz pierwszy punkt widokowy. Wbrew obawom ten początek jest bardzo przyjemny, bo i przyjemny jest las o tej porze roku: świeża zieleń buków aż bije po oczach! Na tym jednak nie koniec, wkrótce bowiem wychodzimy na rozkoszną polankę. A myśleliśmy, że będzie tylko las i las…
Zielony tunel na początku szlaku na Rohatą Skałę
Na łąkach kwitną jeszcze pierwiosnki i wilczomlecz, słoneczko przygrzewa, zieleń koi oczy i duszę – żyć nie umierać! A wstępne prognozy straszyły deszczem… Dobrze, że ten pierwszy maja wziął się do roboty i wypracował nam na Święto Pracy taką aurę ;).
Po łące jeszcze kawałek idziemy lasem i już dochodzimy do szlaku żółtego. A nim – ostro w górę. Miejscami tak ostro, że podjeżdżam na błocku, a za mną Robert. Te stromizny są zresztą charakterystyczne dla Gór Strażowskich i jeszcze przyjdzie nam się zmierzyć z krótkimi, ale stromymi podejściami w czasie tego wyjazdu.
Pod Rohatou skalou i pierwsze widoki
W miejscu Pod Rohatou skalou mamy pierwszą skałę i pierwsze widoki na okolicę. Potem skałek przybywa, pojawiają się nawet łańcuchy na bardziej stromym odcinku i już na samej Rogatej Skale. Wspinamy się na jej ozdobiony krzyżem szczyt i podziwiamy widoki. Na szczęście słońca nadal nie brakuje.
Rohatá skala
Dalsza część trasy to przyjemna wędrówka przed bukowe lasy, kolejny punkt widokowy na Góry Strażowskie i urokliwe zejście łąkami do Mojtina.
Mojtin
Po przejściu przez tę dziwnie uśpioną wieś (może bardziej gwarnie jest tu zimą, gdy działają wyciągi?) zaczynamy drugą część naszej wycieczki.
Wiosenny Mojtín
Ostrá Malenica
Za kościołem w Mojtinie porzucamy żółte znaki i wybieramy zielony szlak na Ostrą Malenicę (909 m)– najwyższy punkt na naszej dzisiejszej trasie.
Jego początek to znów piękne, rozległe polany, jakich niewiele jest w polskich górach. Tu naprawdę można złapać przestrzeń! Nie możemy pozbawić się oczywiście przyjemności posiedzenia tu – w końcu jest majówka i piknik na trawie jest jak najbardziej wskazany. Rozkładamy więc swoje bambetle, pijemy kawę, chłoniemy ciszę aż do momentu, gdy ostre ryki silnika nie zwiastują pojawienia się crossowca gdzieś poniżej. A potem drugiego, który mija nas, by zniknąć gdzieś w lesie za naszymi plecami.
Z lewej bezlistny jeszcze Strazov
W końcu i my się zbieramy. Przed nami już tylko las. Trawersujemy zbocza Rakytnika i Rohatej, mijamy kolejne wychodnie skalne, których Góry Strażowskie mają sporo, i w końcu dochodzimy na Malenicę. Stąd krótki łącznikowy szlak wyprowadza nas na właściwy szczyt – Ostrą Malenicę.
Ostrá Malenica – widok ze szczytu
Góry Strażowskie: Strazov i Javorina
Ze szczytowej skałki panorama jest średnia, znacznie ciekawsze są za to widoki z prześwitów i w drugą stronę – na Góry Strażowskie ze Strażowem górującym nad okolicznymi szczytami czy na Klaka w Małej Fatrze, gdzie byliśmy na poprzedniej majówce.
Klak w Małej Fatrze
Na horyzoncie blado, ale jeszcze gdzieniegdzie biało
Na szczycie nie spodziewamy się nikogo, bo i szlak ten jest niezbyt uczęszczany (więcej osób spotkaliśmy w okolicach Rohatej Skały). Jakież jest więc nasze zdziwienie, gdy z drugiej strony, ze ścieżki od wschodu, dociera do nas Słowak. Okazuje się, że to ksiądz, a do tego ksiądz – samograj, gdyż zagaduje nas, pyta, opowiada bez żadnej zachęty – po prostu nawija bez przerwy. Oczywiście z zachwytem wypowiada się o pięknie tych terenów, służy nam za przewodnika i pokazuje, co widać dookoła, nawiązuje nawet do polskich księży mieszkających gdzieś w okolicy. Taki pozytywny człowiek.
I znów piękny bukowy las
Ostrá Malenica to ostatni szczyt na naszej trasie. Teraz czeka nas już tylko zejście. Znów jest las bukowy i, całkiem niespodziewanie, przecinka z widokami na pobliskie góry. Najbliżej piętrzą się Maniny w Sulovskich Skałach, nieco dalej Białe Karpaty i Jaworniki. Ładnie tu.
Wielki i Mały Manin
Zielone znaki porzucamy ostatecznie w przysiółku Podmalenica. Schodzimy drogą do głównej trasy na Mojtin, a potem do samochodu i naszego placyku wśród zieleni, gdzie spędzimy kolejną noc.
Pogoda na piątek niestety się nie poprawia, trzeba więc będzie jutro modyfikować plany.
Przepiękne okoliczności przyrody!!!
Bo wiosna. I słowacka przestrzeń!