Hala Jaworowa to jedno z bardziej urokliwych miejsc Beskidu Śląskiego. Sam ten Beskid, mocno zurbanizowany i skomercjalizowany, dużo zyskuje, jeśli się trochę poszpera i znajdzie takie perełki. Czas się jednak pośpieszyć – w związku z planami budowy infrastruktury narciarskiej w tym rejonie kolejne piękne miejsce może przestać istnieć.
Hala Jaworowa odkryta została przez nas stosunkowo niedawno, a pierwsza zimowa wycieczka w te strony pobudziła tylko apetyt na więcej. Postanowiliśmy wrócić tu o innej porze roku, by przejść całą halą, którą niebieski szlak tylko muska od południa.
Punktem wyjścia jest ponownie Brenna, lecz tym razem podjeżdżamy aż do Hołcyny, by nie bić niepotrzebnych kilometrów asfaltem. Można tu złapać znaki wspomnianego wyżej niebieskiego szlaku i powędrować nimi aż na Kotarz. Nasz bezszlakowy wariant porzuca oznaczenia za domkami „Spokojny zakątek” i zakosami wznosi się dość stromo w górę. Z podejścia jest trochę widoków na beskidzkie zbocza. Jeszcze gdzieniegdzie żółcą się modrzewie, ale wszelkie znaki na ziemi i niebie wieszczą, że jesień jest już w odwrocie.
Po intensywnym, ale krótkim podejściu dochodzimy do osiedla domków letniskowych na polanie Kotarz. Stare chałupy sąsiadują tu z nowymi, a miejsce jest dość urokliwe, szczególnie gdy wyjdzie się poza ostatnie domy.
W dole, na tle bezlistnego grzbietu, ukrywa się stara chałupa. ładnie tu, choć to dopiero przedsmak tego, co oferuje Hala Jaworowa.
Pogoda szafuje dziś słońcem, niestety jego ostrość odbiera przejrzystości powietrzu.
Kolejne wejście w las i kolejne podejście, aż w końcu ukazuje się ona – Hala Jaworowa. W ostrym słońcu, bez liści i z tej perspektywy nie robi wrażenia.
Im dalej jednak, tym piękniej. Choć bezlistne, uroku dodają jej pojedyncze drzewa.
Czas na krótki odpoczynek i pocieszenie się sprzyjającą późnojesienną aurą. Znajdujemy zaciszne miejsce pod lasem. Herbata, serniczek z kawą – tak to można żyć!
Przez halę przemykają pojedynczy turyści. Ich większe grupki widzimy w rejonie tablicy informującej o tradycjach pasterskich regionu i przy granicy lasu od strony Kotarza.
Zza łysych drzew przebija Skrzyczne z białą czapą szronu na kopule szczytowej.
Ciągle rzucamy okiem za siebie – z tej perspektywy Hala Jaworowa prezentuje się najpiękniej.
Dochodzimy w okolice szałasu. Tu jest już tłoczniej. Ludzie palą ogniska, korzystając z pogody, a spore grupki wędrują w głąb hali. Nie przypuszczałam, że miejsce to jest aż tak popularne.
Ostatnie spojrzenie na halę, spod granicy lasu i ruszamy na Kotarz.
Po krótkim podejściu łapiemy czerwony szlak w stronę Grabowej.
Wędrujemy z widokiem na Skrzyczne, na którym armatki śnieżne już pracują, by przygotować się do sezonu. Także na Białym Krzyżu nie brak białego puchu.
Z Grabowej schodzimy czarnym szlakiem w kierunku chaty Grabowa. Schronisko jest zamknięte, ale oferuje dania na wynos.
Popołudniowe słońce pięknie złoci okolicę.
Posililiśmy się serniczkiem na Jaworowej, więc nie robimy już przerwy przed chatą. Chwilę wędrujemy za czarnym znakami w stronę Czarnego Gronia, by wkrótce odbić na Bajkowy Szlak Utopca do Brennej. Przed zejściem (momentami stromym!) do doliny Hołcyny jeszcze raz rzucamy okiem na Halę Jaworową.
Potem czeka nas już tylko szybkie zejście wzdłuż potoku do auta i zeskrobywanie lodu z szyb. Czy to już aby nie zwiastun zimy?