Pieninki Skrzydlańskie to pasmo niewybitnych wzniesień między Skrzydlną, Wolą Skrzydlańską i Stróżą. Zalesione kopki, porozdzielane przełączkami, tworzą miły dla oka krajobraz na północ od potężnego garbu Śnieżnicy w Beskidzie Wyspowym. Przysiółki wspomnianych wcześniej wsi rozsiane są dość wysoko między szczytami, których wysokość ledwo przekracza 600 metrów n.p.m.
Pieninki Skrzydlańskie
Kilka lat temu odwiedziłam Pieninki Skrzydlańskie, by przejść nowo powstałym wtedy czarnym szlakiem biegnącym przez ich wzniesienia między Skrzydlną a Porąbką. Szlak prowadzi potem na Śnieżnicę jednym z ostrzejszych podejść w naszych Beskidach. Kto jeszcze nie miał okazji popróbować północnego zbocza tej góry, niech się sam przekona. Będzie boleć!
Wycieczka w Pieninki Skrzydlańskie była jedną z wielu w ramach dość intensywnego zwiedzania Beskidu Wyspowego. Wiedząc, że niedługo wyprowadzamy się z Krakowa, skąd jest blisko w Wyspowy, dość często jeździłam w te góry. Licznym wyjazdom sprzyjał także w owym czasie dodatkowy dzień wolny w tygodniu, stąd udało się wtedy poznać wiele mniej popularnych szlaków i wspiąć się na mało znane szczyty tego Beskidu.
W czasie wycieczki często spotykamy wbite w pole czy łąkę przystrojone drewniane krzyżyki. Pamiętam takie z dzieciństwa. Dziadek plótł palmy wielkanocne z witek wierzbowych, a przed Wielkanocą robiono z nich krzyżyk, by włożyć w ziemię w ogrodzie
Po latach postanawiamy wrócić tam ponownie. Tym razem mam jeden cel: przejechać czerwonym szlakiem ze Skrzydlnej przez nieczynną linię kolejową Chabówka – Nowy Sącz aż do czarnego szlaku w Porąbce. Reszta się zobaczy.
Po nocce spędzonej u stóp Lubogoszcza podjeżdżamy serpentynami pod przełęcz Wielkie Drogi, by przed jej osiągnięciem skręcić w drogę na Skrzydlną. Zaraz za skrętem, z niewielkiej zatoczki przy drodze, można podziwiać zakręty szosy, Kasinę Wielką w dole i zbocza Lubogoszcza. Z południa nadchodzą niepokojące chmury, a że na drugą część dnia zapowiadane są opady, zastanawiamy się, kiedy do nas dotrą.
Lubogoszcz i zakręty na przełęcz Wielkie Drogi. Niepokojąco się chmurzy
W dole Kasina Wielka
Parkujemy w Skrzydlnej na rynku, który jest położony między nowym a starym, drewnianym kościołem. Kanciasta sylwetka tego pierwszego, przypominającego żagiel, będzie nam towarzyszyć, gdy wyjedziemy nad wieś. Wcześniej mijamy cmentarz żołnierzy II wojny światowej i skręcamy za czerwonymi znakami na południe. Za plecami zostawiamy Ciecień, a po lewej wyrastają wzniesienia Pieninek Skrzydlańskich. Słońce na dobre jeszcze się nie obudziło, więc na tym odcinku często towarzyszą nam światłocienie.
Wierzbanowska Góra i Ciecień w światłocieniach
Worecznik, Ostra Góra i Dalna Góra, czyli Pieninki Skrzydlańskie
Śnieżnica, ale akurat pod słońce
A piękny jest to odcinek i idealny na rower! Szlak czerwony ciągle prowadzi tu asfaltem, lekko wznosząc się w górę i odsłaniając coraz to nowe widoki. Śnieżnica w ostrym słońcu zajmuje z pół horyzontu, znacznie ciekawiej jest jednak w stronę Wierzbanowskiej Góry, Lubomira i Cietnia.
Dzielec z wystającym za nim Lubogoszczem, Szklarnia i Wierzbanowska Góra
Wierzbanowska Góra i Lubomir
Na łąkach dorodne kwiaty mleczy walczą jeszcze ze swym kolejnym wcieleniem, ale wiele już skapitulowało, tworząc całe kobierce dmuchawców.
Białym kwieciem może pochwalić się jeszcze głóg. Dzikie drzewa owocowe straciły już swój wiosenny wygląd i szykują się do owocowego lata. Wiosna zaczyna wkraczać w swą dojrzałą fazę.
Ciecień w cieniu
Na północy, w stronę Pogórza Wiśnickiego, jest bardziej płasko. Jakby – ciach! Ktoś wyrównał góry i zostawił tylko falujące wzgórza. Dlatego wzrok znacznie częściej wędruje nam w stronę Beskidu Wyspowego, przystrojonego jeszcze majową zielenią. Często złamanego grosza nie daje się za szlaki poprowadzone asfaltem między domami, a tu taka niespodzianka! Wczoraj też była taka, w okolicach Poręby Wielkiej.
Nowy kościół w Skrzydlnej, a za nim już bardziej płasko
Krótki zjazd i równie krótki wyjazd wyprowadzają nas pod linię kolejową, która ma obecnie czysto turystyczny charakter. Aż do Kasiny Wielkiej można przejechać się dymiącymi pociągami retro. Pamiętam z dawnej włóczęgi plecakowej z koleżanką, jakie wrażenie zrobiła na nas ta stacja, „grająca”, swoją drogą, w wielu filmach. Naście lat temu było to niesamowicie klimatyczne, nieco zapomniane miejsce. Jak jest teraz, po remoncie, nie wiem.
Wierzbanowska Góra, pasmo Lubomira, Kamiennik i Ciecień
Trójwierzchołkowa Śnieżnica
Przecinamy tory dwukrotnie, klucząc wąską drogą między domami, by w końcu wyjechać na szosę prowadzącą do Dobrej. W pobliżu przystanku spotykamy czarne znaki, którymi moglibyśmy powędrować w Pieninki Skrzydlańskie. Ale niekoniecznie. Rzut oka na mapę, trochę główkowania i już mamy plan na kolejną część dnia: przejedziemy przez Pieninki Skrzydlańskie inaczej.
Ostra góra od strony Stróży
Łopień i Mogielica
Na razie czeka nas zjazd w stronę Porąbki, ale już po chwili odbijamy w wąską drogę prowadzącą do przysiółka Zadziele. Na mapie wyglądała na tyle zachęcająco, że postanowiliśmy sprawdzić, jak z jej wzniesień prezentują się pienińskie kopki.
I to był dobry wybór! Podjeżdżamy pod górę obok pierwszej z plantacji jabłoni (na dalszej trasie będzie ich pełno) i podziwiamy widoki. Co prawda za plecami nadal jest pod słońce, ale okoliczne pagóry przyciągają wzrok zielonością.
W dole kościół w Stróży, do którego zjeżdżamy
A gdy zjeżdżamy do domów ukrytych przy tej bocznej drodze, towarzyszą nam ciągle jeszcze kwitnące i buzujące od pszczelego bzyczenia stare jabłonie. Na pobliskim wzgórzu pokrytym łąkami ktoś wyprowadza kilka owiec na popas. Życie toczy się tu spokojnym, nieco leniwym rytmem.
Po lewej zbocza Cietnia i Grodzisko
W końcu dojeżdżamy do Stróży i łapiemy czarny szlak obok dworu przekształconego w szkołę. W 1913 roku przebywał w nim Józef Piłsudski, prowadząc kurs oficerski strzelców. Na ścianie budynku znajduje się ponoć pamiątkowa tablica Związku Strzeleckiego z lat trzydziestych, ale dziś nie mamy okazji jej zobaczyć, bo cały teren zamknięto na głucho.
Stróża: kościół i jabłonki
Za kościołem i kolejnymi plantacjami jabłonek miejscowy gospodarz wyprowadza swe dwie krowy na pastwisko. Jest zwyczajowa Krasula i Łyso, za to Kropki i Wiśni dziś nie poznamy. Mężczyzna uśmiecha się, wymieniając imiona swego zwierzęcego przychówku, a ja zastanawiam się nad problemem etyczno-gastronomicznym: jak tu zjeść zwierzaka, któremu wcześniej nadało się imię? Czy „dziś przygotujemy Wiśnię na obiad” nie brzmi barbarzyńsko? Jakoś tak trudniej spałaszować Kropkę niż po prostu wołowinę…
I od razu staje mi też przed oczami pierwszy rok studiów i badania nad zoonimią ludową, które wtedy prowadziłam…
Na zakręcie zbaczamy w leśną drogę, która wkrótce zamienia się w błotnisty wądół pełen pojedynczych ściętych gałązek. O jeździe, choć to turystyczny szlak, nie może być mowy, do tego przyczepia się do nas upierdliwy burek. Za nim pojawiają się właściciele – starsze małżeństwo.
– Nikt tej drogi nie remontuje od lat, choć powinni – mówią. – Wszystko pozarastane, lepiej wyjść na skraj łąki – radzą. Tak też czynimy, pchając rowery przez polanę aż do kolejnego domu. Wizja spotkania z kolejnym szczekaczem podpowiada nam jednak inne rozwiązanie. I takim to sposobem przechodzimy przez zarośnięty wąwóz i po drugiej stronie znajdujemy leśną i zupełnie przyzwoitą drogę. Biegnie równoległe do czarnych znaków, które zresztą po paruset metrach znów spotykamy.
Potem drogami, pośród sadów, kapliczek i starych chałup docieramy do głównej szosy na Szczyrzyc. Do Skrzydlnej mamy stąd rzut beretem, ale jest przecież jeszcze wcześnie. Co robić dalej?
Grodzisko
Znów zjazd na pobocze, przeglądanie mapy i szukanie trasy na kolejną część dnia. Północna, płaska strona Pogórza Wiśnickiego nam się nie uśmiecha. Warto ruszyć znów gdzieś w stronę gór… W końcu Robert wpada na pomysł – jedziemy na Wierzbanowską Górę! W ogóle nie brałam jej pod uwagę w trakcie tej wycieczki, ale czemu nie?
By nie pchać się do Skrzydlnej główną drogą, omijamy ją boczną, przez Madeje. Pogoda trochę się psuje, zresztą zgodnie z prognozą. Przez Przenoszę wspinamy się do Przełęczy Wierzbanowskiej, potem pokonujemy mało przyjemny odcinek drogi wojewódzkiej, by w Wiśniowej skręcić na Kobielnik.
A tam każą nam poczekać! Akurat zaczyna siąpić, gdy zatrzymujemy się na przystanku Kobielnik Pocekoj. No to pocekomy, zjadając nasze zapasy i czekając na poprawę pogody. Ta jakoś nie chce się szybko zmienić, zatem na kolejnym odcinku nieco nas pomoczy. Za to potem znów wychodzi słońce, nadając intensywnych zielonych barw zmokniętemu światu.
Bardzo przyzwoity i niemęczący podjazd wyprowadza nas na przełęcz Jaworzyce. Według niektórych teorii rozgranicza ona Beskid Makowski z Lubomirem od Wyspowego i Wierzbanowskiej Góry. Inni uważają ją za wewnętrzną przełęcz jednego pasma, włączając pasmo Lubomira i Łysiny do Beskidu Wyspowego.
Na przełęczy Jaworzyce
Przysiółek pod Wierzbanowską Górą
Lubogoszcz
Początkowy fragment lasem, upstrzony w początkowym odcinku domkami letniskowymi, pokonujemy za czerwonymi znakami. Gdy odbijają one na szczyt, trzymamy się nadal asfaltu, docierając do malowniczych przysiółków na stokach Wierzbanowskiej Góry. Marki, Sowy, Hrasty, Jaski i Ciastonie mijamy najpierw asfaltem, a potem szutrem, gapiąc się na wyrastające na horyzoncie wyspy tegoż Beskidu. Przy kapliczce na skraju lasu znów spotykamy czerwony szlak, którym zdobywamy jeden z niższych szczytów Wierzbanowskiej.
Zbocza Lubogoszcza i Luboń Wielki
Śnieżnica i Ćwilin
Przysiółek Ciastonie
Na czerwonym szlaku
Potem kawałek do przełęczy Wielkie Drogi, króciutka wspinaczka na Szklarnię i zjazd do drogi na Skrzydlną. I tak to mijając pomnik pomordowanych w czasie II wojny światowej oraz zbezczeszczoną kamieniołomem górę, docieramy do miejsca naszego startu. Znów w pełnym słońcu.
Ciecień z przełęczy Wielkie Drogi
Szklarnia
W drodze do Skrzydlnej
Śnieżnica na zakończenie dnia
Tu mapa naszej przejażdżki (nie wszystkie piesze szlaki turystyczne są na niej zaznaczone): https://en.mapy.cz/s/besugocahu
Pieninki Skrzydlańskie w popołudniowym słońcu
Zdecydowanie warto pokręcić się po tych okolicach i zobaczyć Pieninki Skrzydlańskie z różnych perspektyw.