Na końcu wsi Stankovany, przy szutrowej drodze prowadzącej na Podšíp, znajduje się rezerwat Močiar. Trafiam na niego przypadkowo i najpierw – w wirtualnej przestrzeni, planując Szypską Fatrę. Przykuwa mój wzrok na czeskiej internetowej mapie, a że miejsce opatrzone jest zachęcającymi fotografiami, postanawiam sprawdzić na żywo, czy rzeczywiście warto tu zajrzeć.
Rezerwat Močiar odwiedzamy ostatniego dnia pobytu w Wielkiej Fatrze, po wizycie na Šípie. Jest letnie popołudnie, słońce nadal kaprysi, ale do tego na tym wyjeździe jesteśmy już przyzwyczajeni.
Idziemy wzdłuż torów
Ruszamy, ponownie, zielonym szlakiem prowadzącym do osady Podšíp. Do rezerwatu mogliśmy podejść na początku dzisiejszego dnia, ale w obawie przed mającą nadejść po południu burzą, woleliśmy jak najszybciej dotrzeć na grań.
Teraz mijamy odbicie zielonego szlaku i idziemy dalej, szutrową drogą, którą prowadzi jeden ze szlaków rowerowych na Podšíp. Wkrótce, po prawej stronie ścieżki, mijajmy źródło z wodą, by po paru kolejnych minutach dotrzeć do celu.
Trawertyny w rezerwacie Močiar
W świetle robią się fajne kontrasty
Można pić do woli. O ile ktoś jest w stanie….
Rezerwat Močiar (435 m n.p.m.) znajduje się niedaleko ujścia Orawy i Wagu i powstał w 1993 roku. Rozciąga się na powierzchni ok. 8 hektarów i podlega 4. stopniowi ochrony. Chroni się tu trawertynowe formacje i wiele unikalnych gatunków roślin. Znajdziemy tu też źródła mineralne, jedne z kilkunastu w rejonie Stankovan.
Gdy wychodzi słońce, od razu robi się piękniej!
Mineralny czajnik
Przy informacyjnej tablicy, na samym początku rezerwatu, znajduje się mineralne jeziorko, w przeszłości zagospodarowane i wykorzystywane do kąpieli. Siarka i węgiel zawarte w wodzie mają pozytywnie działanie przy leczeniu chorób skóry. Tym razem nie korzystamy, bo jeziorko to bardziej bajorko i mimo pęcherzyków powietrza na powierzchni, świadczących o jego właściwościach, jakoś nie mamy ochoty na bliższe poznanie.
Mineralne jeziorko
Dalej rozciągają się wapienne osady, małe kanaliki, którymi uchodzi woda oraz źródła, z których można zaczerpnąć mineralnej wody. Nalewamy sobie butelkę, skoro dla zdrowia możemy coś zrobić, ale to ta z gatunku mocno śmierdzących, więc nasze wysiłki, by wypić choćby trochę, spełzają na niczym. Do odważnych świat należy, ale tu się nie dało…
Słowackie Pamukkale
Największe wrażenie robią oczywiście trawertyny. To słowackie „Pamukkale” nie osiąga jakichś nadzwyczajnych rozmiarów, ale bardzo mi się tu podoba.
Kolejne ujęcie mineralnej wody
Teren grząski, więc trzeba uważać, gdzie się chodzi
I gdy jeszcze za moment wychodzi wieczorne słońce, robi się naprawdę ładnie i rezerwat Močiar wiele zyskuje. Promienie odbijają się w trawertynowych basenach, okolica też w słońcu pięknieje, mamy więc udane pożegnanie Wielkiej Fatry, której aura tym razem nas nie rozpieszczała. Ale wystarczy mi rzut oka na to, co wokół, na biel trawertynów, jasną zieleń drzew i ciemniejszą Kopy, wznoszącej się pod drugiej stronie Wagu, by zapomnieć o wszystkich pogodowych miszmaszach i cieszyć się chwilą. Warto było Močiar odwiedzić!
Coś żelazistego jakby…
Kopa wznosząca się po drugiej stronie Wagu
Wracamy. Piękne wieczorne słońce!
Jakoś do gustu przypadły mi te żółte krzewy
Dojście do rezerwatu jest bardzo proste. Z centrum Stankovan (można zaparkować naprzeciwko budynku straży pożarnej) ruszamy zielonym szlakiem jak na Podšíp. Po minięciu kościoła, kapliczki i ostatnich zabudowań przechodzimy pod wiaduktem kolejowym i nadal trzymamy się szutrowej drogi, mimo że szlak niebawem skręca w las. Stąd jest jeszcze ok. pół kilometra do rezerwatu. Z wioski to przyjemny dwukilometrowy spacer.