Liptovská Teplička (Liptowska Ciepliczka) to malownicza wioska u stóp Kralovej Holi, o której istnieniu poinformował nas deszcz. Po przejściu grani Tatr Niżnych zamierzałyśmy kontynuować wędrówkę czerwonym szlakiem, i już z namiotem, przez Góry Wołowskie. W planach były trzy dodatkowe dni w górach, deszcz jednak zweryfikował je dość znacznie.
Po mokrym zakończeniu przejścia grani Tatr Niżnych wylądowałyśmy w Telgarcie. Kolejny dzień też zapowiadał się deszczowo, więc po opuszczeniu pensjonatu postanowiłyśmy zrobić sobie objazdówkę po tutejszych jaskiniach, a na koniec odwiedzić wioskę, o której przewodnik nader przychylnie się rozpisywał. Tak oto w naszym umyśle po raz pierwszy objawiła się Liptovská Teplička.
Zanim jednak tam dotarłyśmy, kryłyśmy się przed deszczem. I to głęboko! Na pierwszy ogień poszła Jaskinia Bystrianska z pięknymi naciekami. Jako że za fotografowanie w jaskiniach dodatkowo się płaci, nie mamy ze środka zdjęć. Tylko poglądowo – zdjęcie zdjęcia wnętrza 🙂
Kolejną była Jaskinia Važecká, równie piękna i równie interesująca. I znów, poglądowo, fotografia plakatu przy wejściu.
Fot. Jola
Jaskina Ważecka
Obie jaskinie warte są zobaczenia, bo każda z nich jest inna. Może nie są bardzo duże i nie należą do tych najbardziej znanych, ale będąc w okolicy warto tu zajrzeć. Przy planowaniu zwiedzania słowackich jaskiń bardzo przydała mi się ta strona.
Tatry dały na siebie wreszcie popatrzeć, gdy wyszłyśmy z drugiej jaskini.
A że przestało padać (choć nadal było pochmurno), pojechałyśmy do Liptowskiej Ciepliczki.
Liptovská Teplička leży w szerokiej dolince otoczonej górami i słynie ze swych tarasowych (przypominających nam ryżowe) pól.
W tle Kralova Hola
We wsi znaleźć można jeszcze nieco starej zabudowy.
Na nocleg zamierzałyśmy się zatrzymać na kempingu, by wreszcie wykorzystać wieziony z Polski namiot (na czas przejścia grani Tatr Niżnych czekał w samochodzie). Gdzieś takie pole miało być w okolicach Dobsiny, ale nie do końca zgadzało się to z rzeczywistością, do tego miejscowość nie wzbudzała naszego entuzjazmu. Zdecydowałyśmy się więc na Dedinky, gdzie już spałam na kempingu dawno temu, w czasie pierwszego pobytu w górach Słowacji (i w Słowackim Raju). Rozbiłyśmy nasz żółty dom powyżej sztucznego jeziora Palcmanská Maša, mając nadzieję na piękną pogodę kolejnego dnia.
/09.07.2014/